E3 2014 - NADZIEJE I OBAWY

Zakończyły się targi Electronic Entertainment Expo (lub w skrócie "E3") w Los Angeles. Spośród wszystkich corocznych konwentów i wystaw E3 jest największe i najbardziej cenione przez deweloperów, dając im okazję do ujawniania nowych tytułów i budowania szumu wokół istniejących. Twórcy osiągają to, prezentując trailery i kawałki gameplayów na konferencjach czy wystawiając budki z wczesnymi wersjami gier w sektorach po całym terenie imprezy. Tegoroczna edycja ekspozycji zapowiadała się dość znacząco, gracze po kilkumiesięcznej ciszy oczekiwali bowiem wysypu nowych, prawdziwie "next-genowych" gier dla konsol nowej generacji. I faktycznie, E3 2014 upłynęło pod wspólnym hasłem "next-gen", choć mam wrażenie, że te słowo straciło swoje pierwotne znaczenie już dawno temu. Na konferencjach prasowych największych wydawców ciągle padały słowa "nowa generacja", "sześćdziesiąt klatek na sekundę", "1080p", jakby nie były to standardy w dzisiejszych czasach, ale unikatowe i innowacyjne cechy nadchodzących tytułów. Tradycyjnie, niektóre gry przewijające się przez ekrany sal konferencyjnych były kolejnymi nudnymi iteracjami swoich serii bez perspektyw na zmiany, wśród nich pojawiło się jednak kilka naprawdę interesujących nowinek. Parę tytułów straciło zainteresowanie podczas swoich prezentacji, parę nieznanych projektów nagle nabrało popularności. Żadna z zapowiedzianych czy zaprezentowanych gier nie przełamała świata na dwoje, ale kilku niemal się to udało.

Czy to, co nam pokazano, zapoczątkuje przełom w historii gier? Nie, choć widać, że wiele twórców chce eksperymentować ze znanymi formułami by stworzyć coś nowego - i to się im chwali. Zaczął się wyścig zbrojeń, którego uczestnicy zaczynają być coraz bardziej interesujący, płodząc spore nadzieje, ale i równie spore obawy. Jakie są moje przemyślenia odnośnie E3 2014?

NADZIEJE

Zaskakująco duża liczba zapowiedzianych tytułów bawi się formułą gry online, co według mnie jest bardzo dobrym posunięciem. Zaczynamy wchodzić w erę asymetrycznych rozgrywek, w których jedna drużyna nie jest równa drugiej pod względem mocy, uzbrojenia, celu i ilości graczy. Przykładem jest Evolve, który z prezentacji na prezentację okazuje się być coraz bardziej obiecujący. Myśl przewodnia gry nie jest w żadnym wypadku nowa, ale wykonanie może okazać się jedyne w swoim rodzaju. Najbardziej ciekawią mnie dostępne mapy i jak obie strony będą mogły je wykorzystać na swoją korzyść - na pokazanych fragmentach rozgrywki poziomy wyglądały na naprawdę rozległe, żyjące własnym życiem ekosystemy. Trzymam kciuki za ekipę ze studia Turtle Rock.

Swoją asymetryczną grę multiplayer zaprezentował też Microsoft w formie Fable Legends. Ten tytuł trochę mnie zdziwił, nie przez wybór uniwersum Fable, ale przez wykorzystanie pomysłu z czarnym charakterem sterowanym przez jednego z graczy, który stawia pułapki i hordy potworów na drodze łowców przygód. Nie podlega wątpliwości że jest to mechanika zerżnięta z gry Dungeonland, a to rzuca cień niepewności na "innowacyjność" gry, o której tak trąbią twórcy z Lionhead. Miło przynajmniej, że studio zachowało swoją tradycję bujania w obłokach nawet po odejściu ich prezesa, Petera Molyneux. Ale choć w zapowiedziach tytuł brzmi dość sztampowo, a humor oryginalnej serii może zagubić się w nieoskryptowanych rozgrywkach online, Fable Legends ma potencjał być całkiem przyjemną grą drużynową i równie przyjemną grą do wkurzania swoich kumpli jako antagonista. 

Miło było zobaczyć na tegorocznym E3 przyrost gier, które próbują być zarówno "massive", jak i "online multiplayer", niekoniecznie aspirując do sufiksu "-RPG". Od dawna uważam, że MMO ma wielki potencjał, który marnuje się na setkach i setkach gier MMORPG kopiujących się tylko nawzajem. Nowe tytuły, które mogą okazać się czymś konkretnym w tej dziedzinie, to m.in. Tom Clancy's The Division, The Crew i Destiny. O ile jednak pierwsza z wymienionych wygląda całkiem obiecująco, a druga może mieć spory wkład w istniejący już gatunek MMO wyścigówek, Destiny nieco mnie zawiodło. Oczekiwałem prawdziwego MMOFPSa nie próbującego ograniczać się systemami RPG, zobaczyłem zaś bardzo Borderlandso- i HALO-podobną produkcję z przeciwnikami wsiąkającymi pociski jak gąbki... Produkcja Bungie pozostaje jednak na mojej liście "nadziei" i wciąż może okazać się dobrą grą - a jak dobrą, czas pokaże. 

E3 to zarówno czas potężnych ekspozycji, jak i skromnych i mało mówiących zapowiedzi. From Software wybrało drugą formę promując swoją nową grę znaną z niedawnych wycieków jako Project Beast, a teraz oficjalnie: Bloodborne. Jest to duchowy spadkobierca poprzednich gier studia z serii Souls który ma się opierać na znacznie bardziej agresywnej walce i mrocznej, gotyckiej atmosferze. Obie części Dark Souls są moimi ulubionymi grami ostatnich lat i długo jeszcze nie będę miał dosyć ich formuły, dlatego Bloodborne z krwawą sieczką i bronią  palną jest grą, na którą czekam z niecierpliwością, nawet jeśli będę musiał dla niej zakupić Playstation 4.

OBAWY

Dwa największe FPSy ostatnich lat zrozumiały, że powinny zacząć coś zmieniać w swoich formułach. Oba obrały inne kierunki i... oba lądują na liście "obaw". Dlaczego? Cóż, Battlefield Hardline to stara zabawa w policjantów i złodziei... jeśli pod słowami "policjanci" i "złodzieje" rozumiemy " siły militarne największych państw świata przekalkowane z pozostałych odsłon serii". Hardline wyraźnie chce podążać za nowymi trendami, które pojawiły się w grach Payday i GTA V, ale nie ma pojęcia, jak przedstawić konflikt inaczej niż jego prekursorzy - dzięki wybuchom i tonom wystrzelanej amunicji. Ekipa z Visceral Games nie rozumie chyba, że przestępstwo to nie tylko pociąganie za spust w kierunku policjanta czy cywila - przestępstwo to także finezja, taktyka, planowanie, tak samo jak i przeciwdziałanie takiemu przestępstwu. W stanie, jaki reprezentuje aktualnie, BFH powinno być wyłącznie DLC do czwartej odsłony Battlefielda, nie samodzielną grą za 150 złotych. 

Advanced Warfare to pierwsza gra z cyklu Call of Duty produkowana przez studio Sledgehammer - trzeciego developera w trzyrocznej rotacji serii. Jest to także pierwszy CoD od ośmiu (sic!) lat zrobiony na nowym silniku i drugi obierający jako czas wydarzeń niedaleką przyszłość. W odróżnieniu od BFH, nie mam specjalnie zogniskowanej opinii o Advanced Warfare, a jedynie obawy odnośnie efektu końcowego. Gra niewątpliwie wprowadza nieco świeżych pomysłów do serii, jednak w gatunku FPS te pomysły były już obecne i być może wykonane lepiej (Crysis, Titanfall itp.). Poza tym, nie mogę się pozbyć wrażenia, że powrót do czasów drugiej wojny światowej byłby dla serii ratunkiem... ale prawdopodobnie to tylko mój sentyment do pierwszych odsłon Call of Duty.

Jak się okazuje, jedna z kobiecych ikon gamingu otrzyma aż dwie gry w najbliższym czasie. Pierwsza z nich, Lara Croft and Temple of Osiris to kontynuacja izometrycznego spin-offu serii, LC and the Guardian of Light, która w zapowiedziach wygląda na wybuchową mieszankę kooperacji i konkurencji ze szczyptą akcji i zagadek logicznych. Rise of Tomb Raider tymczasem jest sequelem zeszłorocznego rebootu serii, w  którym ponownie  pokierujemy Larą w ekscytujących wyprawach. I to właśnie Rise... jest obiektem moich obaw. Pisałem o tym w recenzji Tomb Raider (2013) i wyczuwam, że da mi się to we znaki w następnej odsłonie: Lara wydaje się zbyt kuloodporna. Oczywiście, jest archeolożką i to twardą z natury, ale zeszłoroczna gra robiła z niej jednoosobową armię. Oby RoTR zawierała nieco mniej strzelania a nieco więcej zagadek i sekretnych miejsc, których tak brakowało w prequelu.

WZLOTY

Na konferencji Sony jeden niewielki projekt zdobył kilka cennych minut żeby zmieść graczy z nóg. I zmiótł. No Man's Sky to bardzo ambitny pomysł niezależnego studia Hello Games, który ma przenieść nas w sandboxowy wszechświat o zróżnicowanych planetach i możliwości dowolnej eksploracji w kosmicznych pojazdach. Mówiono o sporej roli postaci prowadzonych przez sztuczną inteligencję, większej nawet niż interakcji ze spotkanymi graczami. Póki co, nie ujawniono zbyt wiele szczegółów i być może dlatego gra wydaje się tak tajemnicza i pociągająca - faktem jest, że moja słabość do gier używających kontrastujących, nasyconych kolorów spowodowała, że No Man's Sky natychmiast mnie do siebie przekonało. Oby wielkie ambicje twórców nie spowodowały upadku tego projektu.

CD Projekt Red to studio jedyne w swoim rodzaju. Mając jedynie dwie gry na swoim koncie, trzymają oni w rękach jedną z najlepszych i najbardziej przyjaznych gamingowych platform - GOG.com - a by wygrać całe E3 wystarczy im jeden trailer. Wiedźmin 3: Dziki Gon ma szansę być nawet lepszy od Wiedźmina 2, co samo w sobie jest osiągnięciem, a reakcja świata na zapowiedź nowych przygód białowłosego zabójcy tylko to potwierdziła. Dobrze, że premiera trzeciego "wieśka" jest zaplanowana na następny rok, będę miał czas na nadrobienie zaległości sprzętowych by zobaczyć grę w pełnej krasie.

Ubisoft, oprócz wymienionego nieco wyżej The Divison zabrało się również za inną markę sygnowaną nazwiskiem pisarza Toma Clancy'ego, a mianowicie Rainbow Six. Siege, nowa odsłona serii pokazana na reżyserowanym gameplay trailerze, okazała się grą multiplayer, w której drużyna terrorystów i antyterrorystów ściera się w taktycznej walce o zakładnika. Brakowało mi gry w stylu Counter-Strike'a w którym znacznie mniejszy nacisk kładłoby się na strzelaniu, a większy na wykonywaniu misji w stylu SWAT czy Payday. Rzadko w grach multiplayer wymaga się taktyki, szczególnie w trybach konkurencji drużyn, jestem bardzo ciekawy zatem, jak twórcy sobie z tym poradzą. I choć mecze niemal na pewno nie będą wyglądały tak wspaniale jak na trailerze, Siege definitywnie będzie czymś świeżym na zatęchłej arenie gier online FPS.

Skoro mówimy o Ubisofcie, warto wspomnieć ich najważniejszą grę z E3 2014, a mianowicie: Far Cry 4. Wydana dwa lata temu "trójka" była według mnie krokiem w dobrą stronę (mimo bardzo powierzchownego wykonania wszelkich aktywności pobocznych) - strzelanie było przyjemne, fabuła wciągająca, a spory świat i okazjonalny humor dodawały rozgrywce specyficznego smaczku. "Czwórka" wydaje się rozumieć, co poprzednik zrobił dobrze i jak wykorzystać to w nowym otoczeniu. I tak dostaniemy ekstrawagancki czarny charakter w różowym garniturze, nowe gadżety, nowe możliwości kooperacji i co najważniejsze: pięknie wyglądającą i egzotycznie górzystą krainę. Ja jestem jak najbardziej za.

UPADKI

Electronic Arts na swojej konferencji prasowej wyjęło z rękawa wszystkie możliwe karty i oczekiwało fajerwerków. Fajerwerków nie było. Nie trzeba być znawcą branży by domyśleć się, że połowę godzinnej prezentacji zajmie próba przekonania publiczności odnośnie "wzrostu jakości" corocznych produkty EA Sports i ich wstąpienia do "nowej generacji". Blok gier sportowych poprzedziła jednak jeszcze bardziej ohydna zapowiedź czwartej odsłony The Sims, która nawet nie próbowała wyglądać oryginalnie i bardziej postępowo od "trójki". "W The Sims 4 sterujesz Simami z PRAWDZIWYMI CHARAKTERAMI", mówiła prezenterka, ja jednak słyszałem tylko "Wydajemy tę grę czwarty raz, bo za pierwszymi trzema razami pobiliśmy TYLKO rekordową liczbę sprzedanych kopii. Teraz chcemy zobaczyć, jak wiele "rewolucyjnych" odsłon Simsów możemy sprzedać, by durna publika wreszcie się zorientowała, że wciskamy im to samo od dziesięciu lat".

A co z pozostałymi grami od EA? Battlefield Hardline już opisałem powyżej. Trailerowi nowego Mirror's Edge postaram się poświęcić cały artykuł w najbliższej przyszłości. Gdzieś chyłkiem zapowiedziano nowe Mass Effect, o którym nie podano jednak żadnych konkretnych informacji. Właściwie najbardziej ekscytującą częścią konferencji EA była zapowiedź nowego Star Wars Battlefront, które może być początkiem nowej ery dla gamingowych Gwiezdnych Wojen. Ale było coś jeszcze... Hmm... O smokach i magii i...


To, że zapomniałem o istnieniu tej gry chyba coś mówi o jej prezentacji. Prawda, było dużo akcji, pokazano dużo lokacji, zatrudniono nawet panią grającą na wiolonczeli. Co z tego jednak, kiedy pokazany gameplay wyglądał... przestarzale. Od animacji po interfejs, gra sprawiała wrażenie starej, a to dość dziwne biorąc pod uwagę, jak silny nacisk reszta E3 stawiała na nową generację. Być może zbytnio się czepiam, być może to echo po porażce jaką był Dragon Age 2, być może wszystkie inne pokazane na E3 gry przysłoniły mi DA, na które kiedyś z niecierpliwością czekałem... Fakt faktem, Inquisition odrzuciło mnie od siebie. Bez wątpienia zagram w nie i przekonam się, czy moje obawy mają podłoże, ale jak na razie gra znikła z mojego radaru.

5 NAJWIĘKSZYCH NADZIEI
1. Wiedźmin 3: Dziki Gon 
2. No Man's Sky
3. Evolve
4. Far Cry 4
5. Rainbow Six: Siege

5 NAJWIĘKSZYCH OBAW
1. No Man's Sky
2. Mirror's Edge 2
3. Destiny
4. Dragon Age Inquisition
5. Battlefield Hardline

5 NIEWSPOMNIANYCH GIER
1. Below
2. Mortal Kombat X 
3. Borderlands the Pre-Sequel
4. DOOM
5. Assassin's Creed Unity

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.